Paradoks e-papierosa – szkodzą czy nie szkodzą?
Wpływ elektronicznych papierosów na zdrowie osób regularnie z nich korzystających to temat budzący tyleż emocji, co kontrowersji. Choć te nowoczesne zastępniki tradycyjnych wyrobów tytoniowych reklamowane są jako zdrowsze wersje swoich „starszych braci”, wczytując się w regularnie publikowane w mediach doniesienia z badań nad skutkami wapowania można odnieść wrażenie, iż inhalatory nikotyny nie pozostają obojętne dla organizmu. Jak więc pogodzić te dwa sprzeczne stanowiska?
Elektroniczne papierosy wchodząc na rynek, przedstawiane były często jako produkty całkowicie bezpieczne dla zdrowia. Wynikać to miało ze specyfiki ich działania – inhalatory nikotyny, w odróżnieniu od papierosów nie wykorzystują tytoniu, który w przypadku tych drugich odpowiedzialny jest za produkcję w procesie spalania skrajnie szkodliwych substancji chemicznych – w tym przede wszystkim metali ciężkich, które wdychane podczas zaciągania się narażają palaczy na ryzyko chorób nowotworowych. E-papierosy tylko podgrzewają liquid, którego substancją czynną jest płynna nikotyna, odpowiedzialna za uzależnienia fizjologiczne.
E-papierosy szkodzą?
Prawda na temat wpływu elektronicznych papierosów na zdrowie osób z nich korzystających wcale nie musi być jednak tak optymistyczna. Dowodów można mnożyć wiele, z najnowszych i najbardziej niepokojących warto przytoczyć analizę opublikowaną niedawno w magazynie Frontiers in Physiology”. Badacze pod kierownictwem Irfana Rahman z University of Rochester Medical Center w Stanach Zjednoczonych zajęli się wpływem wapowania na układ krwionośny oraz odpornościowy – sprawdzali wpływ aromatyzowanych liquidów na białe krwinki, czyli monocyty biorące udział w reakcji odpornościowej organizmu w sytuacji ataku przez wirusy, w stanach zapalnych itp. Jak twierdzą amerykańscy badacze, pewne substancje chemiczne powstające w wyniku podgrzewania liquidu mogą powodować masową śmierć komórek. Jak udało się stwierdzić, nie wszystkie aromaty są jednak podobnie szkodliwe dla zdrowia – szczególnie niebezpieczne są smaki takie jak cynamonowy, waniliowy oraz bazujące na aromacie masła, czyli o smaku ciastek, karmelu itp.
Opierając się na tych badaniach, Irfan Rahman skierował ostrą wypowiedź do amerykańskich decydentów regulujących kwestię dostępu do elektronicznych papierosów – Obecnie sprzedaż e-papierosów nie jest w żaden sposób regulowana, a „smaczne” nazwy aromatów używanych w liquidach, np. karmelowy, ciasteczkowy, cynamonowy nierzadko kuszą natolatków. Nasze badania pokazują, że sprzedaż takich dodatków należy ograniczyć, a ich producenci powinni podawać pełny skład. Apelujemy do władz o ochronę zdrowia ludzi”
Czy może pomagają?
Po przeciwnej stronie „barykady” stoją zaś specjaliści z brytyjskiej rządowej agencji Public Health England (PHE), która zajmuje się kwestiom zdrowia publicznego. Ostatnie miesiące organizacja ta wiele uwagi poświęca elektronicznym papierosom w kontekście ich wsparcia w rzuceniu nałogu tytoniowego. Efektem prac była niezależna analiza, z której wynika, iż inhalatory nikotyny są w stanie pomóc rozstać się z papierosem aż 20 tysiącom palaczy, i gdyby tego było mało, są one wg specjalistów PHE o 95 proc. mniej szkodliwe od swoich „starszych braci”.
Z mocnym przekazem na temat e-papierosów wystąpił więc John Newton pełniący funkcję dyrektora ds. poprawy zdrowia. – Niemal połowa palaczy nigdy nie wypróbowała e-papierosa prawdopodobnie dlatego, że uważa je za ryzykowne. Obawy te nie są oparte na żadnych dowodach. Chcemy przekazać wiadomość, że palacze powinni rozważyć użycie e-papierosów, ponieważ są one dla nich znacznie lepsze niż zwykłe papierosy – przekonuje Newton.
PHE wystosowała także wskazówki na temat dostępności e-papierosów w Wielkiej Brytanii. Uważają m.in. iż powinny one trafić choćby do szpitalnych aptek, tak aby mogły łatwo trafić do osób uzależnionych od nikotyny i przebywających w warunkach hospitalizacji, która uniemożliwia niemal zaspokojenie głodu nikotynowego w sposób akceptowalny. PHE powołuje się przy tym na badania poświęcone biernemu wapowaniu, które wskazują, iż nie występuje ryzyko dla zdrowia osób przebywających w otoczeniu osób korzystających z e-papierosów.
Ponieważ jednak e-papierosy traktowane są jako substytut papierosów, a nie produkt stanowiący wsparcie w procesie rzucania palenia, nie są one promowane jako zdrowsze zastępniki tytoniu, a przez to tracą przede wszystkim palacze. Ci fizjologicznie uzależnieni są przecież nie od samego papierosa, co nikotyny – a ta powoduje relatywnie nieduże szkody dla organizmu, w wielu wypadkach może wręcz pomagać. Elektroniczne papierosy przewagę nad innymi terapiami zastępczymi nikotyny mają także w sferze behawioralnej – są one w stanie zastąpić atrakcyjny dla palaczy rytuał poprzez podobne gesty w trakcie wapowania oraz adekwatny kontekst oddawania się tej czynności.
Wbrew obawom, elektroniczne papierosy choć wydają się być atrakcyjne z punktu widzenia nastolatków – są one kolejnym gadżetem do kolekcji, do tego przyjemnie smakują i dają miłe doznania – niewiele młodych ludzi, którzy wcześniej nie spróbowali klasycznych papierosów, decyduje się na wapowanie. Jak wskazują badania, jest to mniej niż 1 procent nastolatków.
Jak więc pogodzić ten swoisty paradoks e-papierosa? Przede wszystkim podchodząc do wszystkich doniesień z ostrożnością oraz krytycznym myśleniem. Elektroniczne inhalatory nikotyny na rynku dostępne są stosunkowo krótko, nie sposób więc z całą pewnością i pełnym przekonaniem stwierdzić, czy produkty te używane przez wiele lat są zdrowsze od wyrobów tytoniowych i jakie negatywne konsekwencje związane są z ciągłym wapowaniem. Choć badacze odkrywają ich wpływ na wyselekcjonowane układy organizmu, wciąż jesteśmy daleko od kompleksowej wizji całościowego oddziaływania podgrzewanego liquidu i wdychanego aerozolu.